Dom Konrada Schwartza
To jeden z najciekawszych i najcenniejszych zabytków architektury szkieletowej w Toruniu. Jednocześnie jest jednym z najlepszych przykładów degradacji dziedzictwa toruńskiego i braku dbałości o nie przez właściciela, jakim są władze Torunia
Kamienica bogato zdobiona formami fachwerkowymi (pruski mur) i nawiązuje do motywów tyrolskich (biały tynk z ciemnym drewnem).
W elewacji wyróżnia się część portalowa z wykuszem nad portalem, zwieńczonym kopułą nawiązującą natomiast do neobarokowych form berlińskich; po bokach wykuszu dwie 4-kondygnacyjne części fasady zwieńczone są szczytami odwołującymi się do baroku i mają z kolei nawiązywać do smukłych toruńskich kamienic patrycjuszowskich.
Pierwotnie na tym miejscu stały dwa budynki szkieletowe (pruski mur) z poł. XIX w., które w 1899 r. zostały przekształcone i połączone tworząc obecną formę - jednen z najbardziej wyjątkowych i niepowtarzalnych domów w Toruniu tego okresu.
Bogactwu wystroju elewacji towarzyszyło nie mniej ozdobne wyposażenie wnętrza, w tym np. bogato zdobionej motywami secesji klatki schodowej z kominkiem.
Bogactwu wystroju elewacji towarzyszyło nie mniej ozdobne wyposażenie wnętrza, w tym np. bogato zdobionej motywami secesji klatki schodowej z kominkiem.
Dom wzniósł dla siebie toruński przedsiębiorca budowlany Konrad Schwartz, wg projektu opracowanego w Berlinie w biurze architektonicznym Erdmann & Spindler, z którego wyszło wiele dziś znanych budynków w Berlinie.
Kamienica była charakterystycznym dla wtedy prestiżowej dzielnicy Przedmieście Bydgoskie domem mieszkalnym o wysokim standardzie i splendorze. Upadła i zdegradowana została wraz z całą dzielnicą w okresie PRLu, a zwłaszcza po 1988 r.
W okresie międzywojennym mieściła się tu restauracja i mieszkania, a dom nadal należał do rodziny Schwartz. Wtedy mieszkali tu przedstawiciele wyższych warstw społecznych Torunia, jak np. dr Tadeusz Sokołowski (pułkownik, weteran I Brygady Legionów, jeden z pionierów transfuzjologii w Polsce, podczas II wojny światowej zajmował się rannymi w bitwie o Monte Cassino; był też jednym z współtwórców Wydziału Lekarskiego na Uniwersytecie w Edynburgu), dr Jan Korczakowski (starszy ordynator Oddziału Chirurgicznego Ósmego Wojskowego Szpitala Okręgowego w Toruniu >>>), Henryk Tetzlaff (przedwojenny redaktor naczelny miesięcznika „Morze”), Zbigniew Wahl (główny architekt Torunia międzywojennego).
Po II wojnie światowej komenda milicji obywatelskiej, później do 1953 r. był tu dom studencki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, następnie mieszkania dla pracowników uniwersytetu.
1 sierpnia 1983 r. budynek został wpisany do rejestru zabytków z numerem rejestru A/241, a więc objęty koniecznością ochrony zabytku pod groźbą kary. Od momentu, kiedy zabytkowy dom stał się własnością miasta (całkowicie w 1988 r.) podlega ciągłej dewastacji, zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz (np. secesyjne detale zdobnicze, sztukaterie, gzymsy, drewniane zdobienia sufitów, płycinowe dekoracje ścian, kominek w hallu i in.). W szybkim tempie popada w ruinę, a właściciel - miasto - nie kwapi się, aby uchronić obiekt przed postępującą dewastacją czy przekazać na cele kulturalne. W 2009 r. wykwaterowano ostatnich mieszkańców. Obecnie to rozpadające się mury i dziurawy dach.
Toruń nie dba o dziedzictwo
Wyjątkowa kamienica położona w objętej ochroną konserwatorską dzielnicy Bydgoskie Przedmieście w Toruniu, jest skandalicznym przykładem zaniedbania. Niszczeje w ostatnich latach nie tylko w szybkim tempie, ale również bardzo intensywnie. Właścicielem jest miasto, w imieniu którego „administruje” (a właściwie pozwala na rujnowanie) Zakład Gospodarki Mieszkaniowej (ZGM).
Budynek zbudowany „za Niemca” - w okresie przynależności Torunia do państwa niemieckiego (zabór pruski), którego aktualny stan pasuje jak ulał do określenia „Polnische Wirtschaft” - polskiego gospodarzenia: niegospodarności, braku organizacji, nieporadności, jednym słowem dziadostwa. Niemiec zbudował, przyszedł Polak i zniszczył.
Domu tego szkoda szczególnie, bo jest on wyjątkowy i wartościowy pod względem artystycznym, architektonicznym i historycznym, a właściciel - miasto pod prezydenturą Michała Zaleskiego – nie wykazuje się zainteresowaniem i dbałością o swą spuściznę i mienie. Nie reaguje ani na głosy ludzi i środowisk świadomych znaczenia budynku, nie zabezpiecza go, co doprowadziło do niebywałej dewastacji. Nie wywiązuje się skutecznie ze swojego obowiązku i zaniedbuje zabytek.
W 2009 r. wykwaterowano stąd wszystkich mieszkańców, bo budynek doprowadzony przez cześniejsze lata do dramatycznego stanu nie nadawał się na zamieszkiwanie. Na początku 2014 r. ZGM zabiło płytami powybijane okna i założyło alarmy w pustych pomieszczeniach. Wcześniej jednak wandale zdążyli już systematycznie przez kilka lat zdemolować bogato zdobione wnętrza (secesyjne detale zdobnicze, sztukaterie, gzymsy, drewniane zdobienia sufitów, płycinowe dekoracje ścian, kominek w hallu i inne), a w styczniu na policję trafiło zgłoszenie o mężczyznach wyrzucających meble z pomieszczeń górnych pięter.
W 2009 r. wykwaterowano stąd wszystkich mieszkańców, bo budynek doprowadzony przez cześniejsze lata do dramatycznego stanu nie nadawał się na zamieszkiwanie. Na początku 2014 r. ZGM zabiło płytami powybijane okna i założyło alarmy w pustych pomieszczeniach. Wcześniej jednak wandale zdążyli już systematycznie przez kilka lat zdemolować bogato zdobione wnętrza (secesyjne detale zdobnicze, sztukaterie, gzymsy, drewniane zdobienia sufitów, płycinowe dekoracje ścian, kominek w hallu i inne), a w styczniu na policję trafiło zgłoszenie o mężczyznach wyrzucających meble z pomieszczeń górnych pięter.
Władze miasta oceniły w 2014 r., że rewitalizacja przez wiele lat zaniedbanego przez nie same zabytku będzie kosztowała nawet 10-12 milionów złotych (no tak: najpierw nie dbaliśmy o zabytek, o bieżące remonty, naprawy, wykwaterowanie elementu, pozwalaliśmy na dewastację, a teraz musimy wydać 12 milionów zł – jakież to polskie). Dokumentacja remontowa została przygotowana, prace można więc zacząć w każdej chwili, jednak środki na ten cel miasto chce zdobyć z Unii Europejskiej. Tymczasem do roku 2020 pieniędzy nie zdołano zdobyć ani wygospodarować. Dopiero wiosną 2020 r. udało się rozstrzygnąć przygotowany przetarg na wykonanie odnowienia i adaptacji na cele kulturalne części nr 50 oraz remontu i adaptacji na cele społeczne części nr 52. Miasto przeznaczyć musi na to już nie 12 mln, ale 16,5 mln. Polnische Wirtschaft.
Doprowadzenie cennego budynku do takiego stanu pokazuje jak bardzo władze miasta nie zdają sobie sprawy i nie są świadome z wartości i dziedzictwa. Pokazuje ich lekceważenie obowiązku dbałości, pokazuje ich bierność nie tylko wobec tego zabytku, ale wobec całej zabytkowej i wyjątkowej dzielnicy – Bydgoskiego Przedmieścia. No ale przecież nic się nie stało, porządek w papierach jest.
Data publikacji: 23-05-2020