Dom Heleny Grossówny
Dom z pruskiego muru, powstał w 1890 r. na zlecenie rolnika Gotlieba Schütza, który na Mokrem uprawiał warzywa.
Wyburzony (przy wielu protestach i głosach krytyki) w 2021 r.
W latach 1918-1928 mieszkała tu na I piętrze wraz z owdowiałą matką i bratem Helena Grossówna (1904-1994), tancerka i aktorka.
Po ukończeniu szkoły baletowej w Toruniu, debiutowała w 1924 r. jako tancerka. W latach 1928-1930 uczyła się tańca w Paryżu. Do 1935 r. występowała w teatrach Torunia, Bydgoszczy i Poznania. Sukces w operetce "Jacht miłości" na deskach poznańskiego Teatru Nowego przyniósł jej angaż do Warszawy i otworzył drogę do kariery filmowej. Od 1935 r. występowała więc w teatrach rewiowych i kabaretach Warszawy oraz na ekranie między innymi w "Kochaj tylko mnie", zagrała w ponad dwudziestu filmach z których wyróżniają się: "Królowa Przedmieścia" i bardzo ceniona "Zapomniana Melodia". Brała udział w Powstaniu Warszawskim (ps. Bystra), po czym została wywieziona do obozu w Gross-Lubars, a stamtąd do obozu w Oberlangen, który w kwietniu 1945 r. został wyzwolony przez armię gen. Maczka. W latach 40. występowała jeszcze w teatrze.
W ciągu czterech lat przed wybuchem II wojny światowej Helena Grossówna pojawiła się 17 filmach u boku wielkich sław srebrnego ekranu m.in. Eugeniusza Bodo, Aleksandra Żabczyńskiego, Adolfa Dymszy czy Ludwika Sempolińskiego. Wtedy to z nią Bodo "umawiał się na dziewiątą", a razem z Dymszą śpiewał jej nuconą do dziś kołysankę "Ach śpij, kochanie".
Po wojnie związała się z warszawskim Teatrem Syrena. Pojawiła się w filmach Janusza Nasfertera: "Kolorowe pończochy" (1960), "Mój stary"(1962), "Zbrodniarz i panna" (1963) oraz "Niekochana" (1965). W "O dwóch takich co ukradli księżyc" (1962) zagrała matkę niesfornych bliźniaków. Wszystko to jednak były zajęcia epizodyczne, dalekie od talentu i przedwojennego splendoru - jako bohaterka powstania warszawskiego, później mająca do czynienia z gen. Maczkiem, wreczcie odmawiająca wstąpienia do PZPR nie mieściała się w kanonie i uznaniu powojennych władz komunistycznych.
W latach 1918-1928 mieszkała tu na I piętrze wraz z owdowiałą matką i bratem Helena Grossówna (1904-1994), tancerka i aktorka.
Po ukończeniu szkoły baletowej w Toruniu, debiutowała w 1924 r. jako tancerka. W latach 1928-1930 uczyła się tańca w Paryżu. Do 1935 r. występowała w teatrach Torunia, Bydgoszczy i Poznania. Sukces w operetce "Jacht miłości" na deskach poznańskiego Teatru Nowego przyniósł jej angaż do Warszawy i otworzył drogę do kariery filmowej. Od 1935 r. występowała więc w teatrach rewiowych i kabaretach Warszawy oraz na ekranie między innymi w "Kochaj tylko mnie", zagrała w ponad dwudziestu filmach z których wyróżniają się: "Królowa Przedmieścia" i bardzo ceniona "Zapomniana Melodia". Brała udział w Powstaniu Warszawskim (ps. Bystra), po czym została wywieziona do obozu w Gross-Lubars, a stamtąd do obozu w Oberlangen, który w kwietniu 1945 r. został wyzwolony przez armię gen. Maczka. W latach 40. występowała jeszcze w teatrze.
W ciągu czterech lat przed wybuchem II wojny światowej Helena Grossówna pojawiła się 17 filmach u boku wielkich sław srebrnego ekranu m.in. Eugeniusza Bodo, Aleksandra Żabczyńskiego, Adolfa Dymszy czy Ludwika Sempolińskiego. Wtedy to z nią Bodo "umawiał się na dziewiątą", a razem z Dymszą śpiewał jej nuconą do dziś kołysankę "Ach śpij, kochanie".
Po wojnie związała się z warszawskim Teatrem Syrena. Pojawiła się w filmach Janusza Nasfertera: "Kolorowe pończochy" (1960), "Mój stary"(1962), "Zbrodniarz i panna" (1963) oraz "Niekochana" (1965). W "O dwóch takich co ukradli księżyc" (1962) zagrała matkę niesfornych bliźniaków. Wszystko to jednak były zajęcia epizodyczne, dalekie od talentu i przedwojennego splendoru - jako bohaterka powstania warszawskiego, później mająca do czynienia z gen. Maczkiem, wreczcie odmawiająca wstąpienia do PZPR nie mieściała się w kanonie i uznaniu powojennych władz komunistycznych.
Wyburzenie domu
To, że tak dumnie władze miasta Torunia głoszą swoją troskę o zabytki jest oczywiście raczej zabiegiem PR, propagandą, bo z rzeczywistością często jest to sprzeczne. Wśród wielu przykładów z okresu bieżącej prezydentury są choćby wyburzenia historycznych i cennych zabudowań przemysłowych dawnej rzeźni miejskiej na Jakubskim Przedmieściu, wyburzenia budynków na Przedmieściu Chełmińskim pod rozbudowę do monstrualnych rozmiarów ulicy Szosa Chełmińska na północ od ul. Bema (z kameralnej ulicy o szerokości ok. 25 m została poszerzona aż do ok. 70 m! i pozbawiona również drzew, zobacz więcej o tym: Toruń coraz bardziej zacofany).
Ofiarą padają najczęściej budynki z pruskiego muru będące własnością miejską i od lat przygotowywane do tego, bo pozbawione bieżących remontów i konserwacji.
W 2020 i 2021 r. natomiast duże poruszenie wywołała sprawa planowanej rozbiórki historycznego domu z 1890 r. przy ul. PCK 30 na Mokrem, powszechnie zwanego "domem Heleny Grossówny", jako że ta znana aktorka i tancerka mieszkała tu pewien czas w okresie międzywojnia.
Władze miasta wydały sprzeczną (!) z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego decyzję zezwalającą na budowę parkingu w miejscu po wyburzeniu domu. Po co nam w takim razie takie plany?
Na wielokrotne i długotrwałe apele o uratowanie tego historycznego budynku władze miasta nie reagowały - to najlepszy dowód ich ignorancji i arogancji wobec spuścizny Torunia. Biernie przyglądały się licznym głosom oburzenia i protestu. Dostrzegając jednak wartość obiektu do sprawy w ostatniej włączył się Urząd Marszałkowski Woj. Kujawsko-Pomorskiego, zapowiadając gotowość odkupienia domu. Również dosłownie w ostatniej chwili - dzień przed planowaną rozbiórką, tj. 14 marca 2021 r. - Towarzystwo Opieki nad Zabytkami w Toruniu złożyło wniosek o wpis obiektu do rejestru zabytków. Nazajutrz prace rozbiórkowe jednak rozpoczęły się. Do czasu oficjalnego doręczenia zawiadomienia o wszczęciu procedury wpisu do rejestru zdołano zerwać fragment dachu i usunąć okna. Rozbiórka została wstrzymana po kilku godzinach przy obecności wojewódzkiego konserwatora zabytków i policji. I teraz clou: decyzje wojewódzkiego konserwatora zabytków dot. podobnych sytuacji zwykle dotąd wykonywał miejski konserwator zabytków. Ten jednak jak się okazuje, odmówił. Podlega swemu pracodawcy - prezydentowi miasta - i wykonuje jego polecenia.
W 2020 i 2021 r. natomiast duże poruszenie wywołała sprawa planowanej rozbiórki historycznego domu z 1890 r. przy ul. PCK 30 na Mokrem, powszechnie zwanego "domem Heleny Grossówny", jako że ta znana aktorka i tancerka mieszkała tu pewien czas w okresie międzywojnia.
Władze miasta wydały sprzeczną (!) z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego decyzję zezwalającą na budowę parkingu w miejscu po wyburzeniu domu. Po co nam w takim razie takie plany?
Na wielokrotne i długotrwałe apele o uratowanie tego historycznego budynku władze miasta nie reagowały - to najlepszy dowód ich ignorancji i arogancji wobec spuścizny Torunia. Biernie przyglądały się licznym głosom oburzenia i protestu. Dostrzegając jednak wartość obiektu do sprawy w ostatniej włączył się Urząd Marszałkowski Woj. Kujawsko-Pomorskiego, zapowiadając gotowość odkupienia domu. Również dosłownie w ostatniej chwili - dzień przed planowaną rozbiórką, tj. 14 marca 2021 r. - Towarzystwo Opieki nad Zabytkami w Toruniu złożyło wniosek o wpis obiektu do rejestru zabytków. Nazajutrz prace rozbiórkowe jednak rozpoczęły się. Do czasu oficjalnego doręczenia zawiadomienia o wszczęciu procedury wpisu do rejestru zdołano zerwać fragment dachu i usunąć okna. Rozbiórka została wstrzymana po kilku godzinach przy obecności wojewódzkiego konserwatora zabytków i policji. I teraz clou: decyzje wojewódzkiego konserwatora zabytków dot. podobnych sytuacji zwykle dotąd wykonywał miejski konserwator zabytków. Ten jednak jak się okazuje, odmówił. Podlega swemu pracodawcy - prezydentowi miasta - i wykonuje jego polecenia.
Planowane wyburzenie budynku wywołało szerokie poruszenie i dyskusję publiczną nt. trwającego niszczenia dziedzictwa Torunia. Jest to bowiem kolejny w ostatnim czasie dom z pruskiego muru powstały w okresie przełomu XIX i XX w., tworzący pewien specyficzny nastrój i ducha miejsca niektórych dzielnic Torunia, przeznaczony do likwidacji; po drugie dom ten związany był ze znaną postacią kultury polskiej.
Wyburzenie powoduje, że Toruń nie tylko traci dziedzictwo, ducha miejsca, ale nie zyskuje w zamian żadnej nowej wartości urbanistycznej i przestrzennej. Pozostaje uszczerbek, strata, wyrwa w tkance miejskiej tej dzielnicy, nie zastąpiona niczym nowym, co kontynuowałoby ducha miejsca.
Na zdjęciu obok: stan tuż po wtrzymaniu prac rozbiórkowych.
Wyburzenie powoduje, że Toruń nie tylko traci dziedzictwo, ducha miejsca, ale nie zyskuje w zamian żadnej nowej wartości urbanistycznej i przestrzennej. Pozostaje uszczerbek, strata, wyrwa w tkance miejskiej tej dzielnicy, nie zastąpiona niczym nowym, co kontynuowałoby ducha miejsca.
Na zdjęciu obok: stan tuż po wtrzymaniu prac rozbiórkowych.