Toruń nie dba o dziedzictwo (XXXI: przebudowa nabrzeża)
Co jakiś czas w trakcie prowadzonej od kilku miesięcy przebudowy nabrzeża wiślanego w Toruniu (zobacz: Bulwar Filadelfijski) oraz budowy słynnych szklanych pawilonów odkrywane są w ziemi m.in. pozostałości historycznej zabudowy. Mury ceglane, piwnice dawnych budynków, inne artefakty...
A może tu – między Wisłą a murami Starego Miasta - powinien powstać jakiś park archeologiczno-historyczny czerpiący – dosłownie - inspirację i materiał z ziemi? Miejsce zagospodarowane w taki sposób, aby uwzględniało i uwypuklało swoje dziedzictwo, przeszłość, opowiadało o swej przeszłości, o mieście, które wyrosło wprost dzięki handlu i nabrzeżu portowemu (zobacz: Toruński port wiślany)? Odkryte i wydobyte z ziemi mury-pozostałości dawnej nabrzeżnej i portowej zabudowy byłyby jedną z atrakcji nowego zagospodarowania tego obszaru. Do tego mogłyby powstać jakieś inne formy plastyczne, przestrzenne, funkcjonalne, tematycznie i okolicznościowo związane z kontekstem wiślano-portowej kilkusetletniej tradycji tego miejsca, jakieś makiety dawnych obiektów tu stojących, jakieś panele informacyjno-poznawcze, jakieś może modele edukacyjne. Możliwości i wątków jest mnóstwo. Tzn. było, bo niestety władze miejskie zaprzepaściły taką szansę przyjmując do realizacji projekt zupełnie nie wykorzystujący tradycji i historii miejsca. „Nie ma nawiązania do tradycji portowej” – konkluduje prof. Andrzej Kadłuczka, wynajęty jesienią 2022 r. przez władze miasta do usprawiedliwienia budowy szeroko krytykowanych, też przez NID i inne państwowe organy, ww. szklanych pawilonów na nabrzeżu.
Taki mdły, bez polotu, bez ducha miejsca, bez tożsamości projekt, jaki wybrano, może być przecież realizowany w każdym innym mieście nad rzeką; pasuje też do każdego innego, dowolnego miejsca, bo jest nijaki, bo nie nawiązuje do toruńskości. Mało – dewastuje i zaciera ją przede wszystkim tymi dwoma szklanymi pawilonami o beznadziejnej architekturze, beznadziejnej lokalizacji i beznadziejnych rozmiarach. Beznadziejnych, bo nic, żadne projekty ich osłonięcia zielenią czy innymi materiałami maskującymi nie dają nadziei na niwelację ich destrukcyjnego wpływu.
A może tu – między Wisłą a murami Starego Miasta - powinien powstać jakiś park archeologiczno-historyczny czerpiący – dosłownie - inspirację i materiał z ziemi? Miejsce zagospodarowane w taki sposób, aby uwzględniało i uwypuklało swoje dziedzictwo, przeszłość, opowiadało o swej przeszłości, o mieście, które wyrosło wprost dzięki handlu i nabrzeżu portowemu (zobacz: Toruński port wiślany)? Odkryte i wydobyte z ziemi mury-pozostałości dawnej nabrzeżnej i portowej zabudowy byłyby jedną z atrakcji nowego zagospodarowania tego obszaru. Do tego mogłyby powstać jakieś inne formy plastyczne, przestrzenne, funkcjonalne, tematycznie i okolicznościowo związane z kontekstem wiślano-portowej kilkusetletniej tradycji tego miejsca, jakieś makiety dawnych obiektów tu stojących, jakieś panele informacyjno-poznawcze, jakieś może modele edukacyjne. Możliwości i wątków jest mnóstwo. Tzn. było, bo niestety władze miejskie zaprzepaściły taką szansę przyjmując do realizacji projekt zupełnie nie wykorzystujący tradycji i historii miejsca. „Nie ma nawiązania do tradycji portowej” – konkluduje prof. Andrzej Kadłuczka, wynajęty jesienią 2022 r. przez władze miasta do usprawiedliwienia budowy szeroko krytykowanych, też przez NID i inne państwowe organy, ww. szklanych pawilonów na nabrzeżu.
Taki mdły, bez polotu, bez ducha miejsca, bez tożsamości projekt, jaki wybrano, może być przecież realizowany w każdym innym mieście nad rzeką; pasuje też do każdego innego, dowolnego miejsca, bo jest nijaki, bo nie nawiązuje do toruńskości. Mało – dewastuje i zaciera ją przede wszystkim tymi dwoma szklanymi pawilonami o beznadziejnej architekturze, beznadziejnej lokalizacji i beznadziejnych rozmiarach. Beznadziejnych, bo nic, żadne projekty ich osłonięcia zielenią czy innymi materiałami maskującymi nie dają nadziei na niwelację ich destrukcyjnego wpływu.
Ale nie, żaden park archeologiczno-historyczny. Takie rzeczy zabytkowo-historyczne przecież nie w Toruniu. W Toruniu dobrze tylko prezentuje się prezydent na tle haseł zabytkowo-historycznych i na tym „Toruń miastem zabytków” się kończy. Toruń usilnie zaciera swoją przeszłość, dziedzictwo, tożsamość. Wyjątkowe dziedzictwo dawnej hanzeatyckiej metropolii europejskiej.
Co jakiś czas w trakcie prowadzonej od kilku miesięcy przebudowy nabrzeża wiślanego w Toruniu oraz budowy słynnych szklanych pawilonów odkrywane są w ziemi m.in. pozostałości historycznej zabudowy. Wydobywane są też pomniejsze artefakty – zabytki ruchome.
Niestety to wszystko tylko przy okazji, niejako przypadkiem, bo po rozpoczęciu i w następstwie prowadzonych robót ww. przebudowy nabrzeża. W normalnych warunkach bowiem te roboty budowlane są poprzedzone regularnymi, wyprzedzającymi badaniami archeologicznymi: obszar, na którym ma dojść później do prac budowlanych, najpierw zajmowany, rozkopywany i metodycznie badany jest przez archeologów. W Toruniu jak wiemy od wielu lat takich normalnych zasad nie stosuje się. Niestety. Stosuje się jedynie tzw. nadzór archeologiczny – tzn. archeolog przystępuje do swoich czynności, tylko wtedy, gdy prowadzący już roboty budowlańcy „coś ciekawego” w ziemi zobaczą. Ale równie dobrze mogą tego czegoś nie zobaczyć. Albo może nawet udać, że nie zobaczyli… W każdym razie roboty budowlane są prowadzone wg ustalonego wcześniej planu i realizują ustalony wcześniej projekt. Projekt oczywiście nie zakłada wkomponowania się i wykorzystania odkryć archeologicznych, bo powstał wcześniej i ich przecież nie zna. Roboty więc nadal idą jak walec niszczący, popędzający nadzorujących archeologów, nieuwzględniający odkrytych zabytków archeologicznych, czasem wręcz sensacyjnych, wyjątkowych. Gdyby wcześniej przeprowadzono wyprzedzające badania archeologiczne, to projekt budowlany zostałby dostosowany, dopasowany do odkryć i uwzględniałby ich wykorzystanie w późniejszej budowie.
Niestety to wszystko tylko przy okazji, niejako przypadkiem, bo po rozpoczęciu i w następstwie prowadzonych robót ww. przebudowy nabrzeża. W normalnych warunkach bowiem te roboty budowlane są poprzedzone regularnymi, wyprzedzającymi badaniami archeologicznymi: obszar, na którym ma dojść później do prac budowlanych, najpierw zajmowany, rozkopywany i metodycznie badany jest przez archeologów. W Toruniu jak wiemy od wielu lat takich normalnych zasad nie stosuje się. Niestety. Stosuje się jedynie tzw. nadzór archeologiczny – tzn. archeolog przystępuje do swoich czynności, tylko wtedy, gdy prowadzący już roboty budowlańcy „coś ciekawego” w ziemi zobaczą. Ale równie dobrze mogą tego czegoś nie zobaczyć. Albo może nawet udać, że nie zobaczyli… W każdym razie roboty budowlane są prowadzone wg ustalonego wcześniej planu i realizują ustalony wcześniej projekt. Projekt oczywiście nie zakłada wkomponowania się i wykorzystania odkryć archeologicznych, bo powstał wcześniej i ich przecież nie zna. Roboty więc nadal idą jak walec niszczący, popędzający nadzorujących archeologów, nieuwzględniający odkrytych zabytków archeologicznych, czasem wręcz sensacyjnych, wyjątkowych. Gdyby wcześniej przeprowadzono wyprzedzające badania archeologiczne, to projekt budowlany zostałby dostosowany, dopasowany do odkryć i uwzględniałby ich wykorzystanie w późniejszej budowie.
Tak, jak i w wielu innych miejscach ostatnio, tak i tu na nabrzeżu Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków niestety nie zdecydował się na wydanie obowiązku przeprowadzenia badań wyprzedzających. Jeśli nie w takich miejscach jak od prawie ośmiu stuleci intensywnie użytkowane dawne nabrzeże portowe w Toruniu, to gdzie??? Jeśli nie w takich miejscach jak od prawie ośmiu stuleci intensywnie użytkowane Przedmieście Chełmińskie (okolice Al. Solidarności, Czerwonej Drogi), to gdzie??? Może na miejscu przyszłej budowy Europejskiego Centrum Filmowego Camerimage? Ha.
Z jednej strony dziedzictwo historyczne jak widać olewa (tzn. ignoruje) WUOZ, z drugiej olewa (tzn. ignoruje) prezydent Torunia. Bo najpierw w świetle fleszy i przy dziennikarzach uroczyście w 2007 r. podpisuje przystąpienie do Programu Interdycscyplinarnych Badań Średniowiecznego i Nowożytnego Torunia w zakresie programowych badań wykopaliskowych i archeologicznych, by następnie tego nie realizować. Na oficjalnej miejskiej stronie www czytamy, że „Magistrat zobowiązał się do udostępnienia miejsc na badania archeologiczne, będzie też pomagać w ubieganiu się o środki europejskie i dotacje celowe na ich finansowanie. Wyniki badań zostaną opublikowane. Prace naukowe i popularno-naukowe będą uzupełniać wystawy, których organizację zadeklarowało już Muzeum Okręgowe w Toruniu” :-) Ile tych wystaw już muzeum przygotowało przez te 15 lat? Więcej o ww. Programie Interdyscyplinarnych Badań tutaj.
Fot. wyżej: odkryte w pierwszej połowie listopada 2022 r. pod jezdnią Bulwaru Filadelfijskiego między basztą Gołębnik a Wisłą fragmenty muru z dobudowaną do niego niewielką piwniczką.
Mur o grubości 1,2 m został w tym miejscu „wkomponowany” w masywny kamienny fundament.
Natomiast od strony Wisły do muru przylegają pozostałości innej, być może starszej budowli, z charakterystycznym, półokrągłym fragmentem ceglanej ściany.
Czy są to pozostałości budynków znanych z widoku perspektywicznego Hoffmanna z 1631 roku? Trudno powiedzieć. Możliwe jednak, że odkopany fragment jest tożsamy z zarysem muru widocznego na planie fortyfikacji Torunia z tego samego roku, a znajdującego się w archiwum w Sztokholmie. Eugeniusz Gąsiorowski w analizie panoramy Torunia z epitafium Neisserów (1594 r.), opisuje budowlę znajdującą się na wysokości baszty Gołębnik (możliwe, że właśnie nasz mur) jako umocnione nabrzeże portowe, wyłożone drewnianymi dylami i wzmocnione murem oporowym, na którego narożniku znajdowały się dwie szopy na towary.
W każdym razie jest to wielka ciekawostka, której się nie spodziewano i która zmienia dotychczasowe przekonania o tym, że zabudowa nabrzeża składała się w większości z drewnianych budynków, wśród których jedynym murowanym wyjątkiem był portowy żuraw (opis za: Muzeum Twierdzy Toruń)
Natomiast od strony Wisły do muru przylegają pozostałości innej, być może starszej budowli, z charakterystycznym, półokrągłym fragmentem ceglanej ściany.
Czy są to pozostałości budynków znanych z widoku perspektywicznego Hoffmanna z 1631 roku? Trudno powiedzieć. Możliwe jednak, że odkopany fragment jest tożsamy z zarysem muru widocznego na planie fortyfikacji Torunia z tego samego roku, a znajdującego się w archiwum w Sztokholmie. Eugeniusz Gąsiorowski w analizie panoramy Torunia z epitafium Neisserów (1594 r.), opisuje budowlę znajdującą się na wysokości baszty Gołębnik (możliwe, że właśnie nasz mur) jako umocnione nabrzeże portowe, wyłożone drewnianymi dylami i wzmocnione murem oporowym, na którego narożniku znajdowały się dwie szopy na towary.
W każdym razie jest to wielka ciekawostka, której się nie spodziewano i która zmienia dotychczasowe przekonania o tym, że zabudowa nabrzeża składała się w większości z drewnianych budynków, wśród których jedynym murowanym wyjątkiem był portowy żuraw (opis za: Muzeum Twierdzy Toruń)
Oprac. Arkadiusz Skonieczny, data publikacji: 16-11-2022