Zdobycie zamku krzyżackiego w Toruniu, 1454 r.
Czytaj też:
Rzecz się działa w dniu św. Doroty, w zimowym lutym 1454 roku.
Mglistym rankiem pod komturskim zamkiem toruńskim pojawiło się poselstwo toruńskie w towarzystwie trębacza. W jego obecności urzędnik miejski oznajmił, że poseł żąda rozmowy z komturem Albrechtem Kalba. Nie zdarzyło się jak dotąd w historii państwa krzyżackiego, aby podwładni wielkiego mistrza nie prosili lecz żądali rozmowy z komturem.
Od dwóch dni w mieście panowało zamieszanie. Toruń zbuntował się przeciwko zakonowi, stając na czele ogólnego powstania krzyżackiego. Tajna Rada Związku Pruskiego już dawno dobrze rozeznała sprawę i konsultowała się z królem polskim w sprawie wsparcia i dobrowolnego przyjęcia Prus do Korony. Urzędnicy krzyżaccy i nieliczni rycerze zakonni zdołali schronić się na zamku, który i tak był niedostatecznie zaopatrzony w żywność i broń, do czego przyczynili się wcześniej przezorni torunianie poprzez jego blokadę; zamek miał małą załogę, którą tworzyło 12 rycerzy i grupa najemnych trabantów, pachołków i służby.
Komtur odmówił poddania zamku i groził odwetem za wszczynanie buntu. Jednak walecznie nastawione miasto nie przejęło się groźbą. Nerwowa atmosfera udzielała się wszystkim, zapanował niepokój i strach, a czarne wrony krążyły nad warownią...
Zamek krzyżacki w Toruniu, mal. Walter Ziegler, pocz. XX w.
Tymczasem mieszczanie od dłuższego czasu potajemnie zbierali się pod zamkowym murem i w pośpiechu przygotowywali się do jego zdobycia. Zaprzyjaźniony i umówiony z mieszkańcami miasta zamkowy kucharz Jordan, czekał tego dnia na odpowiedni moment, aż śniadający zakonnicy uraczą się miodem i winem, by dać torunianom znak do ataku. Stanął więc na zamkowej wieży. Gdy nastała odpowiednia chwila, swoją nieodłączną chochlą dał umówiony znak a mieszczanie ruszyli na zamek. Kucharz ciekawy efektu ataku, stał chwilę na wieży obserwując przebieg walk. Mieszczanie szybko pokonali zamkowe fosy i mury i w pierwszej kolejności postanowili wysadzić zamkową wieżę. Szybko założono i podpalono lont. Niestety Jordan nie zdążył zbiec z wysokiej wieży i na skutek wybuchu wyleciał wysoko w powietrze. Długo szybował nad miastem, aż wylądował na Bramie Chełmińskiej. Blady ze strachu siedział z kolei tam kilka dni, aż szczęśliwi ze zdobycia zamku mieszczanie, wśród okrzyków radości i wiwatów, zdjęli poczciwego Jordana. Dla uczczenia bohaterskiego kucharza toruńczycy zawiesili na Bramie Chełmińskiej pamiątkową chorągiewkę metalową, przedstawiającą kucharza z chochlą w ręku, przypominającą o jego wyczynie. Wisiała tam wywieszka wiele lat, a po zburzeniu Bramy w XIX wieku można ją oglądać dziś w Muzeum Okręgowym w Ratuszu Staromiejskim.
Kucharz Jordan - historyczna wywieszka XVIII-w. pierwotnie zdobiąca Bramę Chełmińską,
obecnie w muzeum w Ratuszu Staromiejskim.
|
Brama Chełmińska i fragment okolicznych murów miejskich, widok przed rozbiórką ok. 1889 r.
|
Ponad ruinami zamku jeszcze w dziesiątki lat później widziano polatujące smoki i bazyliszki, a mieszczanie świętowali uroczyście rocznicę swego niszczycielskiego dzieła nawet w czasach zaboru pruskiego. Tymczasem prawdą może być fakt, iż wg pewnego rachunku budowlanego z 1520 roku wynika, iż przed laty mieszkał w Bramie Chełmińskiej kucharz miejski, który mógł wywiesić chorągiewkę jako reklamę.
W każdym razie załoga zamkowa poddała się już dwa dni po ataku, tj. 8 lutego i została internowana najpierw w Ratuszu Staromiejskim, a później w klasztorze Franciszkanów. Stamtąd po złożeniu przysięgi, że nie będzie walczyła przeciw Toruniowi, została po kilku dniach zwolniona. Zwycięzcy mieszczanie dali upust swej nienawiści do Krzyżaków w słownych kpinach z załogi i w niszczeniu zamku. Ta spontaniczna akcja została zamieniona przez Radę Miejską w świadomą rozbiórkę zamku, aby uniemożliwić przyszłej władzy zwierzchniej (jakiejkolwiek - polskiej czy krzyżackiej) utrzymywanie w mieście załogi wojskowej.
Zburzenie zamku toruńskiego musiało być nie lada pracą sądząc po grubości murów dzisiejszych ruin...
W każdym razie załoga zamkowa poddała się już dwa dni po ataku, tj. 8 lutego i została internowana najpierw w Ratuszu Staromiejskim, a później w klasztorze Franciszkanów. Stamtąd po złożeniu przysięgi, że nie będzie walczyła przeciw Toruniowi, została po kilku dniach zwolniona. Zwycięzcy mieszczanie dali upust swej nienawiści do Krzyżaków w słownych kpinach z załogi i w niszczeniu zamku. Ta spontaniczna akcja została zamieniona przez Radę Miejską w świadomą rozbiórkę zamku, aby uniemożliwić przyszłej władzy zwierzchniej (jakiejkolwiek - polskiej czy krzyżackiej) utrzymywanie w mieście załogi wojskowej.
Zburzenie zamku toruńskiego musiało być nie lada pracą sądząc po grubości murów dzisiejszych ruin...
Ruiny zamku krzyżackiego dziś
Powrót do: